Urodzinowe Q & A czyli Wy pytacie, a ja odpowiadam
Dziś, tak jak obiecałam parę dni temu, zapraszam Was na wyjątkowy wpis z okazji moich 33 urodzin:) Ponieważ w zeszłym roku podzieliłam się z Wami 32 zaskakującymi faktami o mnie, zależało mi, aby w tym roku nie powielać już tego schematu i w zamian stworzyć wpis wspólnie z Wami – moimi Czytelnikami:) Wpadłam więc na pomysł urodzinowego Q & A, który jest świetną okazją do tego, aby odpowiedzieć na nurtujące Was pytania zarówno na temat mojej działalności, jak i nauki języka angielskiego w ogóle. Pomyślałam, że taki wpis będzie nie tylko ciekawszy, ale też przy okazji pozwoli Wam trochę lepiej mnie poznać:)
Bardzo dziękuję wszystkim, którzy wysłali do mnie wiadomości prywatne oraz skomentowali post na Facebooku! Poniżej wybrałam dziesięć osób, których pytania szczególnie mnie zainteresowały lub rozbawiły:) Mam nadzieję, że Wam również przypadną do gustu i że uda mi się na nie odpowiedzieć w wyczerpujący sposób. Jeśli jesteście ciekawi co to za pytania – zerknijcie poniżej!
Ann: Jak to się w ogóle stało, że zaczęłaś uczyć?
A to jest ciekawa historia…bo przez przypadek:) Mój pierwszy kontakt z nauczaniem angielskiego miałam podczas studiów (notabene nie związanych z językami obcymi) ponieważ dorabiałam sobie wtedy trochę jako lektor w szkole uczącej metodą Callana. Traktowałam to jednak czysto hobbystycznie i jako praktykę, a nie pomysł na karierę;) Później wyjechałam na studia do Londynu, zdobyłam trochę doświadczenia, podszlifowałam język i kiedy znajomy wspomniał mi o tym, że istnieje taki dyplom jak CELTA, poczułam, że to jest to. Wróciłam do Polski, zdobyłam certyfikat, znalazłam pracę w szkole językowej i…spodobało mi się:) Teraz nie wyobrażam sobie, że mogłabym robić coś innego – chyba zawsze byłam stworzona do uczenia angielskiego, choć dojście do tego wniosku trochę mi zajęło;)
Ewelina: Czy zastanawiałaś się nad rozpoczęciem współpracy z innymi lektorami? Nad zatrudnieniem kogoś?
Pierwsze pytanie powraca do mnie ostatnio jak bumerang i wiele osób mi je zadaje. W najbliższym czasie nie planuję zatrudniania nikogo więcej, ani tym bardziej otwierania szkoły językowej, bo takie sugestie również pojawiają się tu i ówdzie;) Nie chcę się tu zarzekać, że taka myśl nigdy się w mojej głowie nie pojawiła, ale na chwilę obecną spełniam się jako wolny strzelec, podoba mi się niezależność jaką daje właśnie takie rozwiązanie i co tu ukrywać – ciężko by mi pewnie było znaleźć współpracownika, który spełniałby w 100% moje wyśrubowane kryteria;)
Piotr: Mnie najbardziej ciekawi na jakie przeszkody językowe natrafiłaś podczas pierwszych dni pobytu w UK? I drugie pytanie bardziej abstrakcyjne: czy uważasz, że każdy może osiągnąć biegłość językową i zacząć płynnie mówić po angielsku? Czy jest jakaś uniwersalna metoda nauki angielskiego, która sprawdziłaby się w każdym wypadku?
Pamiętam, że podczas moich pierwszych wakacyjnych wyjazdów do Londynu najbardziej zaskoczyło mnie to, że mimo zdanego CAE i płynnego (jak mi się wtedy wydawało) angielskiego miałam spore problemy ze zrozumieniem zwykłej mowy potocznej native speakerów! Na szczęście po kilku tygodniach obcowania z lokalsami podłapałam parę najpopularniejszych zwrotów i poczułam się dużo pewniej:) Na studiach natomiast spore wyzwanie stanowił dla mnie Academic English, ponieważ wcześniej nie studiowałam po angielsku i z wyjątkiem egzaminu CPE nie pisałam dłuższych prac pisemnych na tak wysokim poziomie. Pierwszy written assignment ledwo zaliczyłam! Ale na szczęście później było już tylko lepiej:)
Jeśli chodzi o Twoje drugie pytanie, to wszystko zależy od tego, jak zinterpretujemy biegłość językową. Swobodna komunikacja zaczyna się bowiem już od poziomu B2. Myślę, że każdy może ją osiągnąć, choć nie każdemu zajmie to tyle samo czasu, ponieważ proces przyswajania wiedzy różni się chociażby w zależności od metody nauki czy indywidualnych predyspozycji. Jeżeli jednak mówimy o płynności na poziomie zbliżonym do native speakerów (C2), to rozpoczęcie nauki jak najwcześniej (najlepiej przed 12 rokiem życia) ma ogromne znaczenie. O sukcesie decyduje kilka czynników i jeśli są spełniane, to droga do swobodnego komunikowania się po angielsku stoi otworem. Mówię tu m.in. o regularności, otaczaniu się językiem na co dzień, odpowiednio dobranej metodzie nauki do stylu uczenia się danej osoby oraz wewnętrznej motywacji. Wyjazd za granicę może stanowić olbrzymie ułatwienie, ale niestety nie zawsze tak się dzieje. O tym dlaczego, przeczytasz w tym wpisie: Czy wyjazd do kraju anglojęzycznego wystarczy, aby nauczyć się angielskiego?
Jedyna metoda, która moim zdaniem sprawdza się w każdym przypadku bez wyjątku i którą mogę nazwać uniwersalną jest codzienna praktyka. Bez aktywnego używania języka czas potrzebny do osiągnięcia biegłości językowej wydłuża się. Warto o tym pamiętać i jak najszybciej wypracować w sobie nawyk regularnej nauki.
Monika: Co w Brytolach kochasz, a co Cię wkurza?
Uwielbiam dystans, który mają do siebie i autoironiczny typ humoru, którego w moim odczuciu bardzo nam – Polakom brakuje. Brytyjczycy nie obrażają się też o byle co i nie biorą wszystkiego do siebie, a charakterystyczne przekomarzanie się, czyli banter jest na porządku dziennym. No i podoba mi się ta uprzejmość na co dzień, nawet jeśli nie jest do końca szczera, co nigdy mi specjalnie nie przeszkadzało:)
Co najbardziej mnie wkurza? Dokładnie to samo: czasem wręcz przesadzona uprzejmość! Brytyjczyk prędzej zapadnie się pod ziemię niż powie wprost, że nie ma na coś ochoty więc zamiast konkretnej bezpośredniej odpowiedzi częściej możecie spodziewać się jakiejś lichej wymówki, która z prawdą ma niewiele wspólnego. No i zachowanie Brytyjczyków w pubach czy klubach też pozostawia wiele do życzenia.
Magda: Mam pytanie dotyczące tego, jak się żyje w UK w porównaniu do życia w Polsce.
Muszę przyznać, że kiedy wyjechałam do Londynu na studia, to przez pierwsze miesiące byłam wszystkim zachwycona. Uwielbiałam zgiełk wielkiego miasta, wszechobecne tłumy, międzynarodową społeczność, fakt, że nagle przybyło mi znajomych z wielu zakątków świata. Starałam się korzystać z tego, co Londyn oferował zarówno pod względem towarzyskim, jak i kulturowym i językowym. Po pewnym czasie jednak wszystko mi trochę spowszedniało i zaczęłam dostrzegać minusy życia w tak wielkim mieście – przede wszystkim wysokie ceny i duże odległości. Często zwykły wypad do centrum na piwo, to była cała wyprawa z mojej 4 strefy, gdzie mieszkałam! Brakowało mi czasu dla siebie i czułam się zmęczona – większość czasu po pracy zajmowały mi dojazdy. Nadal kocham to miasto i zawsze chętnie je odwiedzam, ale teraz jest to zdecydowanie miłość na odległość:) Cieszę się, że wróciłam do mojej rodzinnej Warszawy i tutaj jest mi dobrze.
Katarzyna: Może time management? Mam podobny tryb pracy i zachodzę w głowę, co zrobić, żeby się lepiej ogarnąć pod tym względem.
Nie czuję się jakimś ekspertem w temacie, ale mogę podzielić się moim doświadczeniem i tym, co mi pomogło w lepszej organizacji na co dzień. Przede wszystkim zmieniłam godziny chodzenia spać na wcześniejsze – dzięki temu kiedy wstaję rano (6:00) zwykle jestem pełna energii i mam power do działania. Wcześnie rano wstaję również wtedy, kiedy wcale nie muszę – wykorzystuję wtedy ten czas, aby przygotować zajęcia, załatwić różne papierkowe sprawy, przejrzeć Facebooka, skończyć wpis na bloga, odpisać na maile itd.
Lekcje planuję zwykle z tygodniowym wyprzedzeniem. W swoich zasobach posiadam dużo sprawdzonych, gotowych materiałów, których adaptowanie zajmuje mi niewiele czasu. Ograniczam kserowanie do minimum, dlatego przygotowanie bezpośrednio przed lekcją to kwestia kilku minut. Kiedy mam dłuższe okienko (najczęściej w połowie dnia) szukam inspiracji do zajęć lub planuję nowe wpisy na bloga. Przyznaję, że łączenie tych wszystkich czynności w ciągu dnia jest sporym wyzwaniem, ale z każdym rokiem jest łatwiej. W porównaniu z tym, jak moje lektorskie życie wyglądało jeszcze parę lat temu, to teraz jestem mistrzem organizacji;)
Agnieszka: Czy masz jakieś twarde zasady dotyczące work-life balance?
Mam! Staram się uczyć maksymalnie 20-25 godzin w tygodniu, bo wiem, że przy większej liczbie jakość zajęć na tym cierpi. Zrezygnowałam również z pracy w weekendy i mogę szczerze powiedzieć, że była to jedna z najlepszych decyzji jakie do tej pory podjęłam w swoim życiu zawodowym. Staram się również nie poświęcać w weekendy czasu na planowanie zajęć – zdecydowanie wolę to robić w tygodniu. O 22:00 zwykle wyciszam telefon i nie odbieram telefonów ani smsów. Na krótkie wyjazdy nigdy nie zabieram ze sobą komputera. Planuję przynajmniej jeden dłuższy urlop w roku, który ładuje mi baterie :)
Irenka: Gdybyś z jakiegoś powodu nie mogła być lektorem j. angielskiego, (np. mandaryński staje się oficjalnym językiem wszechświata, lektorów zastąpiły roboty, etc.) to jaki zawód byś wykonywała?
Świetne pytanie, bo…nie mam pojęcia! Czuję się tak spełniona w tym, co robię, że nie widzę dla siebie innego zajęcia niż w charakterze lektora języka angielskiego. Ale myślę, że gdybym musiała się przebranżowić, to wybrałabym pracę w wydawnictwie (kocham książki) lub gazecie (kocham pisać). Nie wiem tylko, czy dałabym radę pracować na etacie, ale to już zupełnie inna historia;)
justtakeyourchance: Czy samodzielnie dam radę przygotować się do egzaminu FCE? Obecnie znajduję się na poziomie B1/B2. Co byś poleciła do samodzielnej nauki?
Moim zdaniem do certyfikatów językowych warto przygotowywać się pod okiem doświadczonego lektora lub na kursie w szkole językowej. Tak jest po prostu dużo łatwiej, zwłaszcza jeśli sam nie miałeś wcześniej styczności z certyfikatami Cambridge. Nauczyciel oceni Twój faktyczny poziom, wyznaczy termin egzaminu i podpowie, nad którymi aspektami języka musisz popracować szczególnie. Do pewnych części egzaminu takich jak Writing czy Speaking trudno też przygotować się w pojedynkę – potrzebny jest ktoś, kto sprawdzi prace pisemne i wskaże błędy, a także ktoś, z kim można poćwiczyć mówienie w praktyce.
Oczywiście naukę na kursie zawsze polecam uzupełniać we własnym zakresie:) Najlepiej otoczyć się językiem tak bardzo, jak to tylko możliwe – jak najwięcej słuchać, czytać i mówić po angielsku – jeśli tylko masz taką okazję. Ciekawe aplikacje do samodzielnej nauki znajdziesz w moich poprzednich wpisach – większość z nich wyświetla się w bocznym pasku na stronie głównej zatytułowanym „Najchętniej czytane”:)
Englishfighters: Co robisz, kiedy masz gorsze dni i nie chcesz oglądać ludzi? Zdarzają się takie w ogóle?
No pewnie! Praca z ludźmi na co dzień to naprawdę duże wyzwanie i jestem pewna, ze każdy nauczyciel w tej chwili kiwa głową ze zrozumieniem;) Jak każdy od czasu do czasu miewam spadki energii, gorszy humor czy zwyczajnie w świecie nie chce mi się prowadzić zajęć. Staram się wtedy zrobić coś miłego dla siebie w ciągu dnia. Nauczyłam się również odpuszczać, jeśli ewidentnie czuję, że to nie jest mój dzień. W relacji z klientem natomiast, nawet mimo spadku formy staram się zachować pełen profesjonalizm – spotkania indywidualne mobilizują jak żadne inne;)
Mam nadzieję, że udało Wam się dotrwać do końca i że chociaż częściowo zaspokoiłam Waszą ciekawość. Koniecznie dajcie mi proszę znać, czy taka forma wpisu na blogu Wam się spodobała. A może jest coś, co Was w moich odpowiedziach zaskoczyło?;)