Lekcja próbna – TAK czy NIE?
Do napisania dzisiejszego wpisu zainspirowała mnie dyskusja w grupie „Nauczyciele Angielskiego” na Facebooku, w której kilka dni temu wzięłam udział. Pytanie, które wywołało gorącą, ciągnącą się wiele godzin debatę dotyczyło tego, czy warto oferować potencjalnym słuchaczom niezobowiązującą i nieodpłatną lekcję próbną zanim zdecydują się na zajęcia. Takie rozwiązanie miało na forum zarówno swoich zwolenników, jak i zagorzałych przeciwników i zanim napiszę, co ja o tym sądzę, chciałabym przyjrzeć się argumentom obu stron. Jeżeli więc uczycie angielskiego prywatnie i nie jesteście pewni jak zareagować, kiedy potencjalny słuchacz pyta o lekcję próbną lub zastanawiacie się czy wprowadzić taką lekcję do swojej oferty, to być może ten wpis pomoże Wam podjąć decyzję.
Na początku chciałabym zaznaczyć, że przez pojęcie „lekcja próbna” mam na myśli całkowicie niezobowiązujące, darmowe spotkanie diagnostyczne mające na celu głównie przedstawienie słuchaczowi oferty, zbadanie jego poziomu oraz danie mu szansy na poznanie naszych metod nauczania. Z doświadczenia wiem, że po takie rozwiązanie sięga wielu lektorów, którzy uczą indywidualnie. Lekcje próbne są również bardzo często oferowane przez szkoły językowe, zarówno te działające stacjonarnie, jak i te wyłącznie prowadzące zajęcia online. Czy proponując naszemu przyszłemu uczniowi pierwsze zajęcia gratis działamy na swoją korzyść, czy może wręcz przeciwnie? Czy lekcja próbna faktycznie pozwoli nam ustalić czy między nami, a klientem jest tzw. „chemia” i wreszcie, czy takie rozwiązanie pozwoli nam przyciągnąć większą liczbę klientów?
Doskonale rozumiem argumenty zwolenników oferowania lekcji próbnych nowym słuchaczom. Na rynku usług edukacyjnych panuje duża konkurencja i w związku z tym każdy uczeń ma możliwość wyboru takiego lektora, z którym będzie czuł się najlepiej i z którego oferty będzie najbardziej zadowolony. Dotyczy to oczywiście zarówno strony merytorycznej zajęć, jak i ich kosztów. Słuchacz ma przecież prawo poznać lektora i zdecydować się na jego ofertę dopiero po namyśle, bo przecież nikt nie lubi kupować kota w worku. Nasza oferta staje się więc teoretycznie bardziej atrakcyjna od oferty konkurencji, jeśli już na starcie zapewniamy potencjalnego klienta o gratisowej lekcji, która do niczego nie będzie zobowiązywać, a pozwoli mu niejako „zbadać teren”;) Wychodzenie klientowi na przeciw proponując nieodpłatne zajęcia, to kolejna zaleta, która może skutecznie wyróżnić naszą ofertę. Jak zapewne wiecie, marketing szeptany jest w naszej branży na wagę złota, a więc warto dokładać wszelkich starań, aby mówiono pozytywnie zarówno o nas – lektorach, jak i naszych usługach. Od strony marketingowej ma to więc sporo sensu, ale czy tak samo wygląda to od strony praktycznej?
Jeśli chodzi o moje doświadczenia, to możliwość darmowej lekcji próbnej nigdy się w mojej ofercie nie pojawiła i chyba już nie pojawi. Przyznaję, że przez pewien okres proponowałam słuchaczom możliwość krótkiego, najwyżej 20-minutowego spotkania, które miało na celu zbadanie poziomu przed rozpoczęciem faktycznego kursu, ale szybko zrezygnowałam z tej możliwości. W praktyce niestety wyglądało to tak, że uczniowie zamiast 20 minut spędzali u mnie godzinę, albo wręcz przeciwnie – nie pojawiali się wcale, bo komu by się chciało jechać przez pół miasta, by wziąć udział w 20-minutowej lekcji? W rezultacie stratna byłam tylko ja – nie miałam ani klientów, ani wynagrodzenia za poświęcony im czas. Tak na marginesie, to do tej pory pamiętam jedno z podobnych spotkań diagnostycznych, które przeprowadziłam kilka lat temu. Słuchacz zainteresowany był zajęciami z Business English i przyjechał do mnie, aby zapoznać się z ofertą. Jakie było moje zdziwienie, kiedy ze swojej teczki wyciągnął tabelkę z imionami lektorów, z którymi miał już przyjemność się spotkać, a przy ich nazwiskach widniały punkty (sic!), które im przyznawał w zależności od tego, na ile spełniali jego kryteria. Poczułam się co najmniej nieswojo, kiedy zobaczyłam to „zestawienie” i zupełnie nie żałowałam, że ostatecznie z naszej współpracy nic nie wyszło.
Mimo, że pytania o lekcję pokazową obecnie zdarzają się w moim przypadku niezmiernie rzadko, to kiedy już się pojawią, konsekwentnie odmawiam. Dlaczego? Z kilku powodów. Po pierwsze nie wierzę w ideę lekcji pokazowej, jako darmowej próbki umiejętności lektora i jego stylu nauczania. Zapraszając nowego ucznia do siebie wychodzę z założenia, że zapoznał się on z moją ofertą, która widnieje na stronie internetowej oraz z informacjami dostępnymi na Facebooku. Nie widzę powodu, dla którego miałabym dodatkowo przeprowadzać lekcję próbną, aby pośrednio zareklamować swoje usługi i aby uczeń mógł sobie sprawdzić czy mój styl nauczania mu odpowiada. Dla mnie jako lektorki w zasadzie każda pierwsza lekcja jest do pewnego stopnia lekcją próbną, podczas której słuchacz naturalnie może podjąć decyzję o dalszym uczestniczeniu w zajęciach lub rezygnacji. Z taką tylko różnicą, że ta lekcja jest płatna jak każda kolejna. Ponadto głęboko wierzę w atrakcyjność mojej oferty oraz swoje umiejętności, dlatego ufam, że nie muszę w już w żaden dodatkowy sposób przekonywać zainteresowanych nauką u mnie;)
Myślę też, że w przypadku osób, które tak jak ja mają działalność gospodarczą i muszą liczyć się z kosztami jej prowadzenia, dawanie darmowych lekcji próbnych może nie przynieść oczekiwanego efektu (więcej klientów), a tylko pogorszyć sytuację finansową. Wszak czas poświęcony potencjalnym słuchaczom można by było spożytkować na lekcje z naszymi stałymi uczniami, czy chociażby na bardziej solidnym przygotowywaniu się do zajęć.
Podsumowując, mam wrażenie, że proponowanie lekcji próbnej przez klientów jest jak najbardziej zrozumiałe. Każdy słuchacz rozpoczynający naukę chce mieć pewność, że podejmuje właściwą decyzję, co do formy swojej edukacji. I naturalnie chce wybrać odpowiednią osobę, która pomoże mu osiągnąć wyznaczone cele. Mimo wszystko jednak sądzę, że lektor ma prawo wymagać wynagrodzenia za taką usługę, a już na pewno wtedy, gdy lekcja trwa 60 minut lub dłużej. Myślę, że lepszym rozwiązaniem może się okazać nieodpłatna maksymalnie 30-minutowa konsultacja, przy założeniu, że zajęcia odbywają się stacjonarnie, a słuchacz pofatyguje się do nas, lub podobna rozmowa przeprowadzona zostanie online. Sytuacji, kiedy to lektor jedzie do klienta na darmowe zajęcia, które mogą, ale nie muszą gwarantować mu regularnych zajęć, starałbym się unikać.
Zdaję sobie sprawę, że na rynku panuje w tej chwili olbrzymia konkurencja, mimo wszystko jednak wierzę, że zachowanie pewnych standardów w naszej lektorskiej branży uchroni nas przed podejmowaniem pochopnych decyzji i zgadzania się na warunki, które nie do końca nam odpowiadają. A więc jeśli z jakiegoś powodu nie pasuje Ci propozycja bezpłatnej lekcji próbnej, którą zasugerował Ci potencjalny słuchacz – po prostu odmów i nie czuj wyrzutów sumienia. Podobnie jak fryzjerzy, kosmetyczki i inni dostawcy usług nie wyobrażają sobie nie otrzymania wynagrodzenia za swoją pracę, tak samo my – lektorzy powinniśmy się tego trzymać. Wyobrażacie sobie poprosić w salonie fryzjerskim o próbne cięcie, bo nie jesteście pewni czy macie zaufanie do umiejętności fryzjera i czy efekt końcowy Wam przypadnie do gustu? No właśnie, ja też nie:)
Oczywiście wśród Czytelników tego bloga znajdzie się też na pewno wielu zwolenników przeprowadzania lekcji pokazowych i tak jak pisałam powyżej – rozumiem ich argumenty. Jeśli kultywujecie takie rozwiązanie u siebie i zdaje ono egzamin, to świetnie! Bardzo chętnie poczytam o Waszych doświadczeniach, a więc tradycyjnie zachęcam do podzielenia się nimi na dole!