Co mnie najbardziej zaskoczyło w Japonii
Jeżeli śledzicie mnie na Instagramie lub Facebooku, to na pewno wiecie, że niedawno wróciłam z wyczekanego i długo planowanego urlopu. Tym razem postanowiłam wybrać się do Japonii, o odwiedzeniu której marzyłam już dłuższy czas i wreszcie dane mi było to marzenie spełnić. Spędziłam tam dwa niesamowicie ekscytujące tygodnie i postanowiłam podzielić się z Wami moim wrażeniami na gorąco zanim opadną pierwsze emocje:) Jeżeli lubicie podróżować lub myślicie o odwiedzeniu Japonii, to z pewnością zainteresuje Was poniższy tekst, w którym zebrałam rzeczy, które najbardziej mnie w tym kraju zaskoczyły.
Planując moją podróż mniej więcej 6 miesięcy temu ciągle zastanawiałam się nad tym, czy moje wyobrażenia o Japonii sprawdzą się. W końcu bardzo długo czekałam na to, aby odwiedzić miejsca, które do tej pory znałam tylko ze zdjęć lub opowiadań znajomych. Z perspektywy czasu mogę teraz powiedzieć, że Japonia to zdecydowanie jedno z tych miejsc, które ma bardzo wiele do zaoferowania turystom z Europy i zaskakuje dosłownie na każdym kroku. Przechadzając się ulicami Tokio czy Kioto nigdy nie można być pewnym, co na nas czeka za rogiem – nastolatka z zielonymi włosami upiętymi w kucyki, starszy pan w tradycyjnej jukacie, kilkupiętrowy budynek w całości wypełniony automatami do gry w pachinko czy knajpa z ramenem za grosze. Jeżeli tak jak mnie fascynują Was miejsca totalnie odmienne kulturowo – to jest to zdecydowanie kierunek dla Was.
Moje spostrzeżenia starałam się spisywać na bieżąco tak, aby nic mi nie umknęło. Oczywiście było ich znacznie więcej niż pozycji na liście, ale postanowiłam ograniczyć się tylko do tych rzeczy, które zrobiły na mnie największe wrażenie.
Brak śmietników na ulicach, a mimo to o dziwo wszędzie jest czysto
Japończycy nie uznają śmietników na ulicach. Koniec kropka. Jeżeli po przekąsce czy napoju zostanie Ci w rękach opakowanie – musisz wziąć je ze sobą i wyrzucić w domu. Ostatecznie możesz próbować wyrzucić śmieci w supermarkecie lub w okolicy jakiejś większej atrakcji turystycznej czy parku. Mimo braku tak elementarnej rzeczy, jak śmietnik wszędzie jest wręcz nieskazitelnie czysto. Żadnych, powtarzam żadnych papierków na ulicach, wdeptanych w chodnik gum do żucia czy innych nie dających się skategoryzować odpadków. Również w parkach można bezpiecznie przejść po trawniku gołą stopą bez żadnych nieprzyjemnych niespodzianek.
Nie ma nazw ulic i numerów domów
Poza większymi ulicami w centrach miast, ulice nie posiadają nazw, co sprawia, że znalezienie jakiegokolwiek adresu wymaga dość zaawansowanych umiejętności logistycznych. Bez funkcji lokalizacji i aplikacji Google Maps w telefonie ani rusz! Oczywiście co jakiś czas można natknąć się na mapę okolicy, ale próżno szukać na niej napisów w alfabecie łacińskim:) Pozostaje orientacja w terenie oraz marsz na azymut:)
Japończycy słabo mówią po angielsku (z małymi wyjątkami)
Było to dla mnie spore zaskoczenie, zwłaszcza dlatego, że doskonale pamiętam czasy, kiedy ucząc w Londynie poznałam sporo uczniów z Japonii, z których praktycznie każdy posługiwał się językiem angielskim w stopniu zaawansowanym. Na łatwiejsze dogadanie się z oczywistych względów można liczyć w hostelach i hotelach, natomiast jeśli chodzi o wszelkie knajpy czy sklepy, to jest już dużo trudniej. Wielokrotnie za komunikację musiały mi wystarczyć gesty. Przez większość pobytu musiałam używać języka bardzo podstawowego i niekiedy, o zgrozo, zupełnie ignorować zasady gramatyczne;) Na szczęście Japończycy są bardzo życzliwi i pomocni więc prędzej czy później udało się porozumieć.
Tanie i baaardzo smaczne jedzenie
Jedno z pierwszych odkryć, jakiego dokonałam po przylocie, było to, że w Japonii można naprawdę dobrze i tanio zjeść. I wcale nie trzeba się nachodzić, żeby znaleźć miejsce, które serwuje dania w atrakcyjnej cenie. Przez cały pobyt ani razu nie zdarzyło się, abym za danie obiadowe zapłaciła więcej niż 900 jenów, czyli w przeliczeniu mniej więcej 30 złotych. A wybór jest naprawdę szeroki – od najtańszych zup miso czy ramen do bardziej wykwintnych smakołyków jak shabu-shabu. Porcje są zazwyczaj duże – jedna porcja ramen w zupełności wystarcza na obiad czy kolację. Myślę, że nawet turyści o najbardziej wyrafinowanym podniebieniu znajdą w Japonii coś do jedzenia, co przypadnie im do gustu. Początkującym w temacie azjatyckiej kuchni Japończycy przychodzą z pomocą – w większości knajp znajdziemy angielskie menu z obrazkami oraz plastikowe sample dań najczęściej umieszczone w witrynie:)
Instrukcje obsługi wszystkiego i mapy bez łacińskich znaków
Nie wiesz jak skorzystać z japońskiej toalety lub jak prawidłowo umyć ręce? Nic straconego, bo z pewnością gdzieś w pobliżu znajduje się instrukcja:) Zgubiłeś się w mieście i szukasz mapy? Jest ich na ulicy pełno, tyle tylko, że praktycznie wszystkie zapisane są po japońsku. Taki szczegół:)
Wszechobecne automaty
Automatyzacja w Japonii jest powszechna i szczerze mówiąc nie spodziewałam się, że aż do takiego stopnia. Na automaty z napojami czy przekąskami można natknąć się niemal na każdym kroku. To samo tyczy się zamawiania w knajpach – bardzo często nasze zamówienie musimy złożyć w automacie przed wejściem i otrzymany kupon wręczyć kelnerce lub bezpośrednio kucharzowi. Automaty do gry to już w ogóle osobny rozdział – pachinko (rodzaj gry przypominający amerykańskie flipery) oraz gra typu ufo catcher (na zdj.) są już narodową obsesją. Grają wszyscy – i starsi i młodsi, a popularne salony gier np. w dzielnicy Ahikabara pękają w szwach i w godzinach wieczornych próżno szukać w nich wolnego miejsca.
Mieszkania i domy w Japonii są maleńkie
Niby się tego spodziewałam, ale mimo wszystko pojęcie „małego pokoju” zyskało dla mnie nowe znaczenie. Zatrzymując się w hotelach lub hostelach mieliśmy zwykle z moim partnerem do dyspozycji pokój dwuosobowy z jednym łóżkiem. Niezależnie od standardu powierzchnia jaką dysponowaliśmy była po prostu malutka i niejednokrotnie nie byliśmy w stanie otworzyć w pokoju dwóch walizek jednocześnie ze względu na brak miejsca. Japończycy są do takich małych powierzchni przyzwyczajeni i kompaktowy charakter jeśli chodzi o zakwaterowanie jest powszechny. Mieliśmy również okazję zatrzymać się w prywatnym japońskim domu i dokładnie tak jak w hostelach – pomieszczenia tamże były równie niewielkie.
Miasta rozrastają się w górę
Ze względu na małą powierzchnię i duże zagęszczenie w miastach, w oczy od razu rzucają się wysokie budynki. W dzielnicach handlowych, takich jak Ginza czy Shinjuku w Tokio domy towarowe ulokowane są w kilkunastopiętrowych budynkach (dom towarowy Takashimaya ma ich aż 14!) Podobnie jest też z innymi budynkami mieszczącymi np. punkty usługowe, lokale gastronomiczne czy kluby – zwykle mają one kilka pięter w górę oraz jedno czy dwa pod ziemią.
Słodycze o smaku zielonej herbaty
Smak zielonej herbaty to smak, od którego w Japonii po prostu nie da się uciec:) Ja na szczęście go uwielbiam więc podczas mojego pobytu pochłonęłam spore ilości zielonych ciastek, czekoladek, cukierków i rzecz jasna lodów. Przy okazji muszę wspomnieć, że jeśli chodzi o bardziej „wykręcone smaki” słodyczy w stylu np. wasabi to wcale nie są one tak powszechne, jak można by się było spodziewać i nabyć je można głównie w…sklepach dla turystów lub na lotnisku.
Japonia jest bardzo bezpieczna (poza trzęsieniami ziemi)
Spacerując wieczorem po wąskich i ciemnych uliczkach w mieście naprawdę ma się wrażenie, że włos nam z głowy nie spadnie. Nie ma żulerii, prostactwa, zaczepiania, gwizdania, nagabywania i tego wszystkiego, do czego przyzwyczajeni jesteśmy szwendając się po europejskich stolicach. Jest też zaskakująco mało pijanych ludzi – zarówno w knajpach, jak i na ulicach. Oprócz tego Japończycy nie zwracają uwagi na swoje rzeczy osobiste w miejscach publicznych – zostawienie na stoliku portfela czy laptopa i wyjście do toalety jest zupełnie normalne. Rowery również zostawiane są bezpośrednio przed wejściem bez żadnego łańcucha, nawet te markowe.
Kupując cokolwiek w Japonii można poczuć się jak król
Obsługa klienta w Kraju Kwitnącej Wiśni stoi absolutnie na najwyższym poziomie. Nawet wychodząc do supermarketu po zwykłe produkty na śniadanie można poczuć się wyjątkowo:) Japończycy w porównaniu do innych nacji są niesamowicie uprzejmi i uśmiechają się od ucha do ucha. Po wydaniu skrupulatnie przeliczonej reszty, spakują nasze zakupy, pozdrowią nas przynajmniej kilka razy standardowym arigato gozaimasu czyli „dziękuję bardzo” i kilka razy nam się ukłonią. Jeszcze milej jest np. podczas zakupu w domach towarowych. Pani ekspedientka w nienachalny sposób zaprosi nas do stoiska, zaprezentuje interesujący nas produkt i w przypadku kosmetyków dorzuci pełno próbek, zasady pielęgnacji i pięknie zapakuje nasze zakupy. Odchodząc od stoiska owa pani przynajmniej kilkukrotnie się nam ukłoni uśmiechając przy tym szeroko i udzielając nam ostatnich wskazówek co do stosowania produktu. Tak potraktowana podczas jednej z wizyt w perfumerii poczułam się prawie jak Królowa Elżbieta II;)
Pojęcie tłumu zyskuje w Japonii inny wymiar
Na to, że będzie tłoczno byłam przygotowana, jednak to, co zobaczyłam przeszło moje najśmielsze wyobrażenia:) Pamiętam jak przed wyjazdem moja dobra koleżanka, która prowadzi szkołę języka japońskiego w Warszawie (link do jej bloga znajdziecie na dole) udzieliła mi rady, żeby w bardziej turystyczne miejsca wybierać się między 6 a 7 rano, bo wtedy jest najluźniej. Wtedy potraktowałam to z przymrużeniem oka, ale teraz wiem, że miała absolutną rację. Mimo, że ani razu nie udało mi się rozpocząć zwiedzania o tak nieludzkiej godzinie, to jednak myślę, że miałoby to zdecydowanie swoje plusy. Większość atrakcji turystycznych Japonii jest wręcz kosmicznie zatłoczona (przykłady na zdjęciach poniżej) i bardzo często przed dostaniem się gdziekolwiek trzeba stać w długiej kolejce. Niezbędne jest również przepychanie się – do wejścia, do wyjścia lub do punktu widokowego, z którego można zrobić pamiątkowe zdjęcie. Przez pierwsze kilka dni jest to dość uciążliwe – później jednak powszednieje i staje się po prostu jedną z tych rzeczy, nad którymi przechodzi się do porządku dziennego.
Jeżeli moje spostrzeżenia na temat Japonii Wam się podobały i interesujecie się tym krajem lub myślicie o wyjeździe w tamte strony, to serdecznie polecam Wam bloga Moniki, która zna Japonię jak mało kto. Na jej blogu znajdziecie nie tylko mnóstwo informacji o kulturze tego kraju, ale również wskazówki dotyczące organizacji wyjazdu czy nauki języka japońskiego.
W tym nowym podróżniczym cyklu planuję jeszcze kilka tekstów związanych z moim wyjazdem. Jeżeli chcielibyście dowiedzieć się o tym, jak go zorganizowałam lub jeśli macie jakiekolwiek inne pytania dotyczące Japonii, to śmiało piszcie w komentarzach.