Pierwszy raz w Wielkiej Brytanii? Koniecznie przeczytaj!:)
Jeżeli wkrótce wybierasz się w swoją pierwszą podróż do Wielkiej Brytanii, to ten wpis przygotowałam specjalnie dla Ciebie:) Poniżej znajduje się lista kilku rzeczy, które zdziwiły mnie najbardziej, kiedy pojechałam tam po raz pierwszy ponad 10 lat temu. Przyznaję, że gdybym wtedy przeczytała taką listę przed wyjazdem, na pewno byłoby mi łatwiej zrozumieć mentalność i obyczaje Anglików. Ominęłyby mnie pewnie również zabawne, a czasem nawet zawstydzające sytuacje;) Na co więc zwrócić uwagę będąc z wizytą w Wielkiej Brytanii?
Kolejka – najbardziej brytyjska z brytyjskich rzeczy:)
Kolejka do kasy, kolejka do wejścia do autobusu, kolejka do biletomatu – w Anglii w kolejce stoją wszyscy, kolejka to niemal świętość:) Zupełnie normalny jest widok dwóch, trzech osób czekających na przystanku na autobus i…już ustawionych elegancko w rządku zanim jeszcze przyjedzie;) Czego nie robić? Nawet nie próbuj omijać kolejki, negocjować ze współoczekującymi, a już na pewno przepychać się do przodu na cwaniaka. Nikt się tak po prostu nie zachowuje, wszyscy w spokoju czekają (czasem bardzo długo) aż przyjdzie ich…kolej:)
O co chodzi z dwoma kranami w łazience?!
Tak to prawda, w Anglii wciąż w większości domów znajdują się dwa oddzielne krany na zimną i gorącą wodę. Wiąże się to przede wszystkim ze stylem budownictwa w czasach mniej więcej II wojny światowej. Najprościej rzecz ujmując, kiedyś w typowym angielskim domu woda dostawała się do kranu w toalecie z dwóch źródeł – ciepła ze zbiornika np. na strychu oraz zimna z wodociągu. Brytyjskie poszanowanie dla tradycji sprawia, że w sumie rzadko kiedy Anglicy rezygnują z tego rozwiązania wprowadzając się do domu, w którym już istnieje taki system. Jeśli już przy temacie toalety jesteśmy, to warto zaznaczyć, że w Anglii najczęściej używa się słówka „loo”, a nie „toilet” czy „bathroom” w odniesieniu do toalety. Często mówi się również „ladies” i „gents”.
Herbata
To absolutna prawda że Anglicy wypijają hektolitry herbaty:) Do tego wierzą, że ten napar jest dobry praktycznie na wszystkie formy niedyspozycji. Prawdopodobnie pierwsze pytanie jakie usłyszysz, jeśli zagościsz w domu Anglika to: „Would you like a cup of tea/cuppa?” I wtedy oczywiście naturalnie odpowiesz: „That would be lovely, thanks”:) Anglicy najczęściej robią herbatę maczając torebkę kilka razy w wodzie aż przybierze bliżej nieokreślony kolor zbliżony do brunatnego i następie dolewają mleko (chyba, że herbata została zrobiona w imbryku – wtedy najpierw wlewa się mleko) Co ciekawe, rzadko pije się herbaty owocowe lub typu Earl Grey. To dość zaskakujące, ale najczęściej najpopularniejsza jest najtańsza wersja herbaty torebkowej English Breakfast np. Tetley lub PG Tips (ta druga w smaku przypomina gotowane patyki). Nie spotkałam się ani razu z piciem herbaty liściastej, no chyba, że akurat pili ją Polacy. Do herbaty w okolicach podwieczorku, zwłaszcza jeśli znajdziemy się w jakiejś herbaciarni, podawane są np. tradycyjne scones (rodzaj słodkiej maślanej bułeczki) oraz clotted cream, czyli bardzo gęsty rodzaj śmietany, którą smarujemy nasze scones. Do herbaty zamiast cukru serwowana jest również konfitura. Od siebie mogę tylko powiedzieć, że taki podwieczorek po prostu trzeba zjeść choć raz będąc w Anglii:) Aha i jeszcze jedno! Jeśli zdarzy Ci się poprosić kiedyś o rumianek lub miętę, to nie zdziw się, że od razu zostaniesz zasypany pytaniami w stylu „Are you ok/sick/unwell?” Tam po prostu pije się zioła ewentualnie tylko podczas choroby, a już na pewno nie dla przyjemności.
Pub
Jeżeli jesteś w pubie ze znajomymi, to obowiązuje zasada kupowania kolejki napojów dla wszystkich przy stoliku, a nie tylko dla siebie. Nie bój się – inni na pewno Ci się zrewanżują! Osoba, która zamawia drinki zobowiązana jest również do pofatygowania się do baru, aby je przynieść do stolika:) Warto zaznaczyć, że puby zwykle zamykane są już o 23, a więc znacznie wcześniej niż w Polsce! Chwilę wcześniej usłyszysz dzwon, którego dźwięk informuje o tym, że właśnie przyjmowane są ostatnie zamówienia. Z ciekawostek, to kobiety w pubach zdecydowanie rzadziej niż w Polsce zamawiają piwo, jeśli już to tzw. „half-pint” czyli nasz odpowiednik „małego piwa”. Zwykle decydują się na drinki lub wino. No i oczywiście picie piwa stojąc na zewnątrz jest normalne, a nawet wskazane:)
Please – słowo klucz #1
Anglicy, to bardzo uprzejmy naród i dlatego dodawanie „please” do każdej prośby jest oczywiste. To jasne, że w Polsce sprawy mają się nieco inaczej. Zwykle nikt z nas się nie obrazi, kiedy podczas posiłku przy stole ktoś powie do nas „Podaj mi sól”, albo „Możesz mi podać sól?” W Wielkiej Brytanii taki zwrot może być uznany za nieuprzejmy i niezbędne jest użycie słówka „could” jak w: „Could you pass me the salt, please?” Warto o tym pamiętać wybierając się w gości.
„You ok?” i „You alright?” nie znaczą nic
Jak pewnie większość z Was kojarzy, pytanie „How are you?” aby zagaić rozmowę jest wśród Anglików powszechne. Obecnie przybiera ona bardziej współczesną formę – „You ok?” „You alright?” czy nawet samo „Alright”. Co w tym najśmieszniejsze? Takie pytanie absolutnie nie obliguje nas do udzielania jakiejkolwiek odpowiedzi, czy to twierdzącej czy to przeczącej. Co więcej – Anglik nawet nie będzie jej oczekiwał. Takie pytania z zasady nie wynikają z ciekawości ani troski o nasze samopoczucie, ale są wypowiadane niejako automatycznie, na powitanie. Ostatecznie można odpowiedzieć „Fine. You?”
Obsesja na punkcie gadania o pogodzie
To wcale nie jest stereotyp! Będąc w towarzystwie Anglików przygotuj się na solidną dawkę narzekania na tematy meteorologiczne:) Rozmawianie o pogodzie to już narodowa obsesja i bardzo często tak właśnie zaczyna się jakakolwiek interakcja. Tematy pogodowe to również bardzo popularny „conversation filler”. Jeśli akurat rozmowa się nie klei i nie wiadomo co powiedzieć, pamiętaj, że zawsze warto mieć w zanadrzu jakieś „Nice day, isn’t it?” albo „Still raining, eh?”:)
Humor
Dowcipkując z Anglikami pamiętaj, żeby nie brać siebie zbyt serio i mieć do wszystkiego co mówią spory dystans. To prawda, że brytyjski humor jest specyficzny i nie każdy turysta od razu połapie się o co chodzi, ale jednego nie można Anglikom odmówić – naprawdę potrafią śmiać się z siebie:) Jednak zdecydowanie najbardziej frustrujące dla obcokrajowców może być to, że…nigdy nie wiadomo, kiedy żartują, a kiedy są śmiertelnie poważni:) Ironia jest powszechna i stanowi niemal nieodłączny element codziennych rozmów.
„Sorry” – słowo klucz #2
Do tej pory pamiętam sytuację w londyńskim metrze, kiedy niechcący potraciłam w tłumie jakąś kobietę. Ku mojemu zdziwieniu zamiast usłyszeć z jej ust coś niemiłego, kobieta…mnie przeprosiła mimo że wina była ewidentnie moja. Automatyczne przepraszanie, to coś bardzo brytyjskiego i coś, co może wydawać się nam zabawne. Anglicy przepraszają wszystkich i za wszystko. Jednocześnie jednak słówko „sorry” nie ma tam takiego samego wydźwięku jak np. w Polsce i ma się wrażenie, że przepraszanie nie niesie ze sobą żadnej skruchy. Często też używane jest na tyle często, że stanowi rodzaj przerywnika, czegoś co mówi się automatycznie niezależnie od sytuacji.
Full English breakfast
Niestety muszę tu obalić popularny mit pokutujący wszędzie poza Wielką Brytanią:) Anglicy nie jedzą takiego śniadania codziennie, a raczej od święta lub w weekendy. Na co dzień wybiorą raczej tosty z dżemem (obowiązkowo z pszennego chleba tostowego, które smakuje jak wata;)) lub ewentualnie jakieś płatki. Tak czy inaczej polecam choć raz spróbować takiego tradycyjnego śniadania z fasolką, kiełbaskami i hash browns (starte smażone ziemniaki), bo jest naprawdę smaczne:)
To oczywiście nie wszystkie obyczaje, które mnie zdziwiły za pierwszym razem i podczas moich kolejnych wizyt, ale bałam się, że ten post może rozrosnąć się do sporych rozmiarów, co utrudni Wam czytanie:) Jeżeli ten tekst przypadnie Wam do gustu, to z przyjemnością skomponuje drugą część takiej listy.
A Wy jakie macie doświadczenia z angielskimi obyczajami? Dajcie mi znać w komentarzach, jeśli Wam też przydarzyły się jakieś śmieszne sytuacje związane z nieznajomością angielskich zwyczajów!