Q & A, czyli moje odpowiedzi na pytania od lektorów angielskiego
Dziś zapraszam Was na wpis inny niż zwykle. Ponieważ w mojej skrzynce mejlowej regularnie lądują pytania od lektorów dotyczące wielu aspektów nauczania angielskiego i nie tylko, to pomyślałam, że fajnie byłoby stworzyć na ich podstawie wpis i udostępnić Wam moje odpowiedzi:) Ten pomysł spodobał się zarówno na Facebooku, jak i Instagramie, gdzie zgodnie stwierdziliście, że taki artykuł byłby bardzo pomocny. Poniżej znajdziecie więc wybrane przeze mnie 20 pytań, które w tej lub podobnej formie najczęściej przewijają się w moich mediach społecznościowych. Podzieliłam je na 4 główne kategorie: Metodyka nauczania, Życie na frilansie, Rozwój lektora oraz Inne, żeby ułatwić Wam nawigację. Ciekawa jestem, czy dokonałam trafnego wyboru i czy na tej liście faktycznie znalazły się kwestie, które najbardziej Was nurtują:)
Metodyka nauczania
Q: Co robisz, żeby lekcje nie były nudne/przewidywalne?
A: Jeśli chodzi o przełamywanie rutyny, to przede wszystkim staram się zaskakiwać tematami, które pojawiają się na lekcjach. Zawsze zwracam uwagę na to, aby problemy omawiane na zajęciach były jak najbardziej aktualne i skłaniały do dyskusji. Pod tym względem lekcje oparte w całości na materiałach autentycznych, a nie podręczniku zawsze będą najlepszym rozwiązaniem i Wam też to polecam. A jeśli nie macie swoich pomysłów, to zawsze możecie skorzystać z moich;)
Nie jestem natomiast lektorem, który na każdej lekcji wyskakuje z przysłowiowego kapelusza, żeby zainteresować kursantów. W głowie mam ułożony plan lekcji, który konsekwentnie realizuję, tak aby moi uczniowie mieli jak najwięcej ustnej praktyki, która w moim odczuciu jest absolutnie najważniejsza i przynosi najlepsze efekty. Wszystkie pozostałe elementy zajęć traktuję jako dodatki. Jeśli mam pomysł na niestandardowe ujęcie tematu, to super, jeśli nie – nie przejmuję się tym i stawiam na sprawdzony schemat zajęć.
Poza tym uważam, że wiele zależy też od samego lektora i jego osobowości. Jeśli lubi dzielić się swoją wiedzą nie tylko od strony językowej, ale również kulturowej i uczenie angielskiego autentycznie sprawia mu przyjemność, to kursantom ten entuzjazm również się udzieli. I nie ma wtedy mowy o znudzeniu na lekcji.
Q: Jak urozmaicić lekcję z podręcznika, który muszę zrobić, aby nie znudzić grupy schematem?
A: Rzadko korzystam z podręcznika w całości, raczej z pojedynczo wybranych lekcji, które znam i lubię. Niemniej, jeśli już przeprowadzam takie zajęcia, to stosuję kilka bardzo prostych trików. Po pierwsze szukam czegoś na YouTube, co związane jest z tematem, który mam w podręczniku. Jeśli uda mi się znaleźć filmik, który w dodatku łatwo mogę opracować pod poziom ucznia/grupy – super. Zamieniam go wtedy z ćwiczeniem, które mi nie pasuje (najczęściej jest to jakiś nudny adaptowany tekst:P) i dodaję własne pytania. Gdybym jednak była zmuszona zrobić tekst, to zamiast filmiku znalazłabym w sieci jakąś zabawną grafikę, mem, cokolwiek co korespondowałoby z tematem i wzbudziło zainteresowanie. Kolejnym prostym sposobem jest żonglowanie ćwiczeniami i po prostu robienie ich w innej kolejności niż w książce. Nie ma nic nudniejszego niż przerabianie tematu zadanie po zadaniu dokładnie tak, jak w podręczniku. Tak naprawdę każde ćwiczenie da się jakoś uatrakcyjnić, ale to wymaga trochę czasu i przygotowania.
Q: Jak motywować i monitorować uczniów jeśli chodzi o czas, jaki poświęcają w domu na naukę?
A: Niestety mam złą wiadomość – nie da się. Albo jest to bardzo utrudnione. Uważam, że najsilniejsza motywacja wypływa z nas samych i żaden system monitoringu na dłuższą metę i tak nie zda egzaminu. U mnie jedynym tego typu elementem jest zadawanie, a później konsekwentne (!) sprawdzanie pracy domowej. Nie ma, że zapomnę, nie ma że odpuszczę – praca domowa musi być zrobiona, a jeśli jej nie ma to omawiamy ją na lekcji wspólnie w ramach rozgrzewki.
Na moich zajęciach 1-1 niezwykle rzadko spotykam się z brakiem przygotowania i jest to w ogromnej mierze zasługa wyrobionego nawyku. Kursanci wiedzą, że po każdych zajęciach czeka ich jeszcze praca w domu, a ja dzięki temu wiem, że pomiędzy naszymi spotkaniami muszą poświęcić trochę czasu na naukę. Zachęcam ich oczywiście do codziennego kontaktu z językiem, ale mam świadomość, że nie każdy będzie się do tych zaleceń stosował.
Dobrym sposobem na zachęcenie uczniów do systematycznej nauki jest wymyślenie dla nich np. tygodniowego lub miesięcznego wyzwania językowego. Jeśli nie wiecie, jak je samemu stworzyć, to możecie skorzystać np. z tych, które opublikowałam kiedyś na blogu: wyzwanie 1; wyzwanie 2
Q: Praca bez podręczników: jak wprowadzić organizację i kontrolować postępy w nauce?
A: Myślę, że zdecydowanie najłatwiej robić to w oparciu o jakiś plan/syllabus, który np. można stworzyć samemu. Ja posiłkuję się ogólną listą struktur gramatycznych, które według mnie każdy uczeń do poziomu B2 powinien opanować i według tego mam opracowane materiały. Ale równie dobrze można taki spis tematów zaczerpnąć z ulubionego podręcznika. Przy wyższych poziomach, kiedy zdecydowanie mniej czasu poświęcam gramatyce każda lekcja stanowi odrębną całość i skupia się przede wszystkim na poszerzaniu słownictwa i ćwiczeniu rozumienia ze słuchu.
W przypadku moich zajęć kontrola postępów wygląda mniej standardowo niż np. w szkołach językowych, gdzie zwykle pod koniec semestru uzyskuje się jakąś ocenę czy chociaż zaliczenie. Moi uczniowie monitorują swoje postępy samodzielnie np. za pomocą fiszek ze słownictwem, których używamy podczas lekcji (niektórzy mają swoje osobne zestawy w domu) oraz oglądając materiały autentyczne. Ja również staram się co jakiś czas podnosić poprzeczkę i zaskakiwać ich trudniejszymi tekstami czy filmikami. Jeśli dają radę i bardziej skomplikowane językowo materiały sprawiają im coraz mniej problemów – wiem, że nauka zmierza w dobrym kierunku.
Tak jak pisałam wcześniej – unikam testowania. Kompetencje takie jak np. rozumienie ze słuchu potrzebują czasu, aby się rozwinąć. Podobnie jest ze słownictwem, które tak naprawdę dopiero kiedy uczeń jest w stanie stosować w pełni swobodnie można uznać, że zostało opanowane. A czasem dopiero wyjazd za granicę i większa swoboda w komunikacji będą stanowiły dla ucznia konkretny dowód na to, że poczynił postępy w nauce.
Q: Czy każdego da się nauczyć angielskiego?
A: Myślę, że tak …o ile sam tego chce. Kiedyś bardzo przeżywałam brak postępów moich kursantów i szukałam winy w sobie. Prawda jest taka, że choćbym przygotowywała najbardziej kreatywne lekcje na świecie, to nie skorzysta z nich osoba, która nie chce wkładać w naukę języka żadnego wysiłku. Poziom postępów zawsze będzie kwestią bardzo indywidualną, ale nie będzie ich wcale jeśli jedyną osobą na lekcji, której na nich zależy jest lektor;)
Na szczęście na co dzień mam możliwość współpracowania z osobami, które są szczerze zmotywowane i traktują naukę angielskiego jako jeden z priorytetów w życiu. Jeśli jednak współpraca nie układa się tak jakbym sobie tego życzyła i nie widzę wystarczającego zaangażowania ze strony ucznia – nie widzę też sensu na kontynuowanie takich zajęć.
Życie na frilansie
Q: Co jest najważniejsze przy otwieraniu swojej działalności?
A: Dobra księgowa:) A tak na serio to przede wszystkim atrakcyjna oferta i najlepiej taka, która wyróżnia się na tle innych. Myślę, że obecnie na rynku bardzo dobrze sprawdza się specjalizacja – skupienie na konkretnym rodzaju zajęć, grupie uczniów czy poziomie. Specjalizując się w jakiejś dziedzinie wysyłacie klientom bardzo ważny komunikat – jestem ekspertem w tej dziedzinie więc powinieneś wybrać mnie, a nie konkurencję;)
Jeśli chodzi o sprawy czysto techniczne, to warto od początku postawić na stronę internetową i social media – obowiązkowo fanpage na Facebooku oraz Instagram. Obecnie bez tego nie ma nawet co myśleć o promowaniu swojej działalności online. A jeśli ktoś z Was wciąż tkwi w przekonaniu, że zdobywanie klientów pocztą pantoflową mu wystarczy, to marketingowo zatrzymał się jakieś 10 lat temu;) Warto promować spójny wizerunek marki i budować wokół niej społeczność, co prędzej czy później przyniesie korzyści.
Q: Jak podnosić stawki? Jak to zakomunikować kursantom?
A: Po pierwsze z odpowiednim wyprzedzeniem. Nikt nie chce dowiedzieć się o podwyżce na dzień, czy dwa przed terminem zapłaty;) Ja staram się to robić pod koniec roku kalendarzowego lub ewentualnie na samym początku kolejnego. Ponieważ ceny zajęć podnoszę regularnie, uczniowie którzy są ze mną już kilka lat doskonale o tym wiedzą i nie jest to dla nich nic zaskakującego. O jakichkolwiek zmianach informuję uczniów podczas zajęć i taki komunikat wydaje mi się dużo bardziej osobisty i dlatego bardziej efektywny niż wysłanie smsa czy maila. Nie ma też wtedy obaw, że ktoś nie doczytał wiadomości, przypadkiem ją skasował itp. Wszystkim lektorom, którzy wciąż obawiają się mówić o podwyżkach polecam…robić to częściej. Po pewnym czasie komunikowanie cen po prostu wchodzi w nawyk i przestaje być tak kłopotliwe jak na początku. Sama to przerabiałam!
Q: Czy udzielasz darmowej lekcji próbnej?
A: Nie. Wiem, że w wielu szkołach istnieje taka możliwość i oczywiście rozumiem, że jest to jeden ze sposobów na przyciągnięcie nowego klienta. Jednak w przypadku mojej jednoosobowej działalności poświęcanie komuś nieodpłatnie całej godziny mojego czasu bez żadnej gwarancji podjęcia długofalowej współpracy po prostu się nie opłaca. Nie czuję potrzeby, aby z góry obdarowywać nowego kursanta prezentem w postaci darmowej „lekcji pokazowej”. Poza tym, jeśli ktoś śledzi moje działania w sieci, obserwuje mnie w social media i zna mojego bloga, to nie wierzę, żeby nie miał na mój temat wyrobionego zdania;)
Q: Czy podpisujesz ze swoimi kursantami umowy, a jeśli tak, to czy korzystałaś z pomocy prawnika?
A: Przed rozpoczęciem zajęć ze mną każdy słuchacz dostaje regulamin, który jest zobowiązany zaakceptować lub nie, a uczestnictwo w zajęciach oznacza tym samym zgodę na warunki w nim zawarte. Tekst dokumentu napisałam wspólnie z moim partnerem, który jak się szczęśliwie składa – jest prawnikiem. Przede wszystkim chciałam mieć pewność, że wszystkie punkty będą zgodne z prawem konsumenta i dlatego każdemu, kto myśli o stworzeniu takiego regulaminu bądź umowy dla swoich kursantów sugerowałabym skonsultowanie tekstu ze specjalistą. Pamiętajcie, że dobrze skonstruowany regulamin zajęć chroni nie tylko Waszych klientów, ale również Wasz biznes.
Q: Jaka jest optymalna liczba lekcji indywidualnych w tygodniu?
A: To kwestia bardzo indywidualna. Znam nauczycieli, którzy pracują od świtu do nocy, ale znam też takich, którzy pracują mniej ode mnie. Moje maksimum to około 20 godzin tygodniowo (plus oczywiście wolne weekendy) i staram się tej liczby nie przekraczać. Oczywiście istnieją w moim roku okresy, kiedy pracuję więcej, ale zwykle nie trwa to dłużej niż 1-3 miesiące. Im więcej mam zajęć, tym mniej mogę poświęcić czasu na ich przygotowanie lub muszę to robić kosztem innych aktywności, czego jak pewnie każdy – nie lubię robić. Ponieważ zależy mi na najwyższej jakości moich lekcji (i moim dobrym samopoczuciu w trakcie!), to pilnuję, aby mój dzień nie był przeładowany i aby zawsze znalazł się w nim czas na chwilę odpoczynku i zaplanowanie kolejnych zajęć. Kiedy jestem zrelaksowana, czerpię większą radość z samego uczenia, jestem bardziej rozmowna, dowcipna i lekcje przebiegają w wesołej atmosferze, co ma bezpośrednie przełożenie na to, jak uczą się moi kursanci. Mam wrażenie, że często zapominamy, że zrelaksowany nauczyciel, to lepszy nauczyciel.
Rozwój lektora
Q: Jak zostać lektorem języka angielskiego? Jakie kursy/studia polecasz?
A: Na to pytanie nie ma jednoznacznej odpowiedzi i sama jestem tego najlepszym przykładem:) Moja droga do tego, aby zostać lektorem języka angielskiego nie była standardowa, co tylko pokazuje, że nie ma jednego, utartego schematu, którym powinni podążać, Ci którzy chcą w przyszłości uczyć języka obcego. Ukończyłam studia licencjackie zupełnie niezwiązane z nauczaniem (europeistyka), ale w międzyczasie udało mi się uzyskać certyfikat CPE oraz IELTS i wyjechać na studia magisterskie do Londynu, co jak pewnie wiecie okazało się dla mnie wspaniałym doświadczeniem i punktem zwrotnym w moim życiu.
Uważam, że każdy kto chce zostać lektorem musi posiadać: wysokie kompetencje językowe oraz przygotowanie metodyczne, a obie umiejętności można zdobyć w różny sposób. Ja ze swojego doświadczenia mogę gorąco polecić kurs CELTA, który dał mi solidne podstawy metodyczne, który następnie rozwijałam w praktyce ucząc w kolejnych szkołach językowych.
Q: Czy muszę być po studiach filologicznych, jeżeli chcę wziąć udział w kursie CELTA? Na jakim poziomie zaawansowania muszę być?
A: Dyplom studiów filologicznych nie jest konieczny, aby móc uczestniczyć w takim kursie. Wymaga on przede wszystkim kompetencji językowych na poziomie C1+/C2, co i tak zostanie zweryfikowane podczas rozmowy kwalifikacyjnej. Taki poziom zaawansowania jest niezbędny do tego, aby móc w pełni uczestniczyć w zajęciach oraz wykonywać zadania pisemne (written assignments), których zaliczenie jest warunkiem otrzymania certyfikatu.
Q: Czy zajęcia są intensywne?
A: Jeśli chodzi o intensywność zajęć, to wszystko zależy od częstotliwości spotkań. Ja akurat wybrałam intensywny, miesięczny tryb i muszę przyznać, że był to miesiąc wyjęty z życiorysu:) Na szczęście miałam wtedy wakacje i mogłam w 100% skupić się na nauce, ale mimo to wspominam tamten okres jako niesłychanie intensywny. Zajęcia odbywały się codziennie od poniedziałku do piątku średnio od 10 do 16, do tego codzienna praca domowa oraz wspomniane wcześniej written assignments, które do najłatwiejszych też nie należały (zwłaszcza dla kogoś, kto zupełnie nie ma doświadczenia w uczeniu!) Pamiętajcie więc, że jeśli decydujecie się na taką intensywność, to bierzcie pod uwagę to, że pracy jest naprawdę sporo!
Q: Jakie szkolenia dla lektorów polecasz?
A: Przyznam, że ostatnio rzadko biorę udział w branżowych szkoleniach. Wynika to przede wszystkim z tego, że działam w dość specyficznej niszy i oferta większości szkoleń czy konferencji niestety nie do końca odpowiada na moje potrzeby. Zanim zdecyduję się wziąć w czymkolwiek udział, bardzo wnikliwie studiuję program oraz listę prelegentów. Jeśli więcej niż połowa poruszanych tematów mi nie odpowiada – odpuszczam. Miałam okazję uczestniczyć w eventach PASE, Edunation oraz TWIST i z każdej z nich wyniosłam coś dla siebie. Polecałabym je jednak głównie mniej doświadczonym lektorom, którzy jeszcze szukają swojej ścieżki:)
Q: Jakie są Twoje doświadczenia w pracy na summer camps? Warto?
A: Jak najbardziej! Pracę na letnich obozach językowych dla młodzieży w Wielkiej Brytanii do tej pory wspominam z łezką w oku, a doświadczenie jakie zdobyłam w ten sposób jest nieporównywalne z tym w Polsce. To nie tylko świetna alternatywa na lektorski „sezon ogórkowy” podczas wakacji i możliwość całkiem sensownego zarobku, ale również szansa na wymianę doświadczeń i praca wśród native speakerów z całego świata:) To również bardzo, ale to bardzo intensywny czas i niezła szkoła przetrwania, ale wszystko to składa się na bardzo pozytywne doświadczenie, które polecam każdemu lektorowi szukającemu nowych wyzwań.
Jeśli chcecie poczytać więcej na temat obozów językowych i co zrobić, żeby znaleźć taką pracę, to odsyłam Was do tego artykułu: Praca na obozie językowym – zostań lektorem w Wielkiej Brytanii!
Inne
Q: Materiały do konwersacji A2/B1 – co polecasz?
A: Szczerze mówiąc obecnie niezbyt często korzystam z gotowych materiałów przeznaczonych do konwersacji, bo zdecydowanie wolę sama takie tworzyć. Ale na tym poziomie zawsze doskonale sprawdzają mi się filmiki typu sonda uliczna, w których różni native speakerzy odpowiadają na proste pytania. To idealny początek dyskusji, bo pytania są już w pakiecie;) Takie filmiki są np. dostępne na YouTubie na kanale Speak Out. Jeśli chodzi o pozostałe warte uwagi źródła, to sporo znajdziecie w tym zestawieniu: Najlepsze strony z inspiracjami na zajęcia konwersacyjne.
Q: Czy sama korzystasz czasem z gotowych lekcji opracowanych przez innych nauczycieli?
A: Oczywiście:) Jak każdy miewam gorsze dni i czasami po prostu nie mam ani weny ani siły na to, aby samemu przygotować lekcję. Korzystam wtedy z gotowych materiałów, choć najczęściej i tak je modyfikuję i opracowuję „pod siebie”. Do moich ulubionych źródeł należy blog Gosi z Lesson Plans Digger, który nie raz mnie już uratował przed twórczym kryzysem. Pamiętajcie, aby wpisać się na listę subskrybentów – będziecie dostawać wtedy gotowe lekcje prosto na Wasze skrzynki e-mail! Uwielbiam też lekcje Cristiny Cabal oraz stronę ESL Brains. Wszystkie trzy źródła proponują materiały wysokiej jakości i niebanalne tematy skłaniające do dyskusji – czyli dokładnie to, czego sama wymagam od swoich zajęć. Bardzo gorąco Wam je polecam!
Q: Zdarzył ci się kiedyś kryzys w nauczaniu?
A: No jasne! I pisałam już o tym kiedyś na blogu. Doświadczyłam tego kilka lat temu, na długo przed tym jak powstała marka Trener Angielskiego. Pracowałam wówczas jednocześnie dla kilku szkół językowych w Warszawie i po jakimś czasie dopadł mnie kryzys, który odczułam na tyle poważnie, że przez ponad pół roku nie chciałam nawet słyszeć o uczeniu i wróciłam „na garnuszek” do rodziców. Długo nie zdawałam sobie sprawy z tego, że warunki w których pracowałam boleśnie odbiły się nie tylko na moim samopoczuciu, ale również zdrowiu. Codzienne dojazdy w różne lokalizacje, często po dwóch stronach miasta, stanie w korkach, fatalna dieta („obiad” zjedzony na szybko w autobusie), praca do 21, również w soboty i roszczeniowi uczniowie, którzy i tak nie byli tak naprawdę „moi” solidnie dały mi w kość.
Na szczęście pozbierałam się do kupy i postanowiłam stworzyć dla siebie takie warunki pracy, o jakich zawsze marzyłam. Tak narodził się fanpage, a niedługo później blog Trener Angielskiego. The rest is history;)
Q: Jak unikasz wypalenia zawodowego?
A: Staram się, aby uczenie angielskiego nie było całym moim życiem:) Wbrew pozorom nie należę do osób, które lubią dużo pracować i rzadko biorę na siebie więcej niż wiem, że jestem w stanie udźwignąć. W tygodniu jestem maksymalnie skupiona na prowadzeniu mojego biznesu, dlatego w weekendy planuję przyjemności. Ponadto, mniej więcej dwa razy w roku organizuję sobie wakacyjny wyjazd. Podróżowanie zawsze było i jest dla mnie ogromną motywacją. Nie będę tu ściemniać, że praca dla samej pracy mnie satysfakcjonuje:P
Przed wypaleniem zawodowym skutecznie broni mnie też…blogowanie. Dzielenie się swoją wiedzą i doświadczeniem z Wami stanowi dla mnie najlepszą odskocznię od codzienności i ciągle nakręca do działania. Dzięki temu moja praca nigdy mi się nie nudzi, bo zawsze znajdę sobie nowy projekt, nad którym mogę pracować i w ten sposób się zawodowo rozwijać.
Q: Czy udzielając zajęć prywatnych stawiasz uczniom oceny?
A: Absolutnie nie! W ogóle jestem przeciwniczką testowania i oceniania kursantów, bo wprowadza to niepotrzebny stres i najczęściej odnosi skutek dokładnie odwrotny do zamierzonego. Kiedy uczyłam w szkołach językowych moim obowiązkiem było przeprowadzanie regularnych kartkówek czy testów semestralnych. Zgadnijcie jak wyglądała frekwencja w dniu testu;) Na moich lekcjach nie ma mowy o stawianiu ocen, bo życie to nie szkoła, a ja chcę, żeby mój uczeń miał na tyle pewności siebie, aby mógł bez problemu poradzić sobie w każdej językowej sytuacji, w której się znajdzie. Nie chcę, żeby uczył się dla ocen, tylko dla siebie.
Wyjątek od reguły stanowią oczywiście kursy przygotowujące do egzaminów językowych, podczas których monitorowanie postępów słuchaczy stanowi ich niezbędny element.
Uff ciekawe, kto dotarł do samego końca! Mam nadzieję, że moimi odpowiedziami rozwiałam chociaż niektóre z Waszych wątpliwości:) Oczywiście nie byłam w stanie odnieść się do wszystkich pytań, bo było ich po prostu za dużo. Jeśli jednak będziecie zainteresowani i taka forma wpisu na blogu przypadnie Wam do gustu, to za jakiś czas bardzo chętnie stworzę drugą część. Koniecznie dajcie znać co myślicie!