Lektorski burnout, czyli jak nie daję się wypaleniu w pracy
Myślę, że zgodzicie się ze mną, że wypalenie zawodowe może dopaść każdego i to w najmniej oczekiwanym momencie. Niestety nasza branża zdecydowanie temu sprzyja – długie godziny spędzone na uczeniu oraz przygotowywaniu zajęć, sprawdzanie prac domowych i testów, walka z tzw. papierologią oraz różnego rodzaju procedurami, problemy z uczniami i ich rodzicami, problemy z klientami korporacyjnymi oraz indywidualnymi, poczucie językowej stagnacji…lista czynników, które potencjalnie mogą nam przeszkadzać w odczuwaniu satysfakcji na co dzień wydaje się być wyjątkowo długa. W niniejszym artykule chciałabym podzielić się z Wami moim doświadczeniem oraz tym, jak udało mi się przewartościować swoje życie zawodowe tak, aby sprawiało mi jak najwięcej przyjemności. W dalszej części wpisu znajdziecie kilka moich pomysłów, które udało mi się wcielić w życie, a które z perspektywy czasu pomogły mi na nowo rozbudzić w sobie pasję nauczania.
Jestem nauczycielem z powołania i kocham to, co robię, jednak nawet mnie dopadło w pewnym momencie wypalenie zawodowe, które zachwiało moją wiarą w sens wykonywania tego zawodu. Nie stało się to oczywiście z dnia na dzień, a uczucie zniechęcenia i bezsilności towarzyszyło mi przez kilka miesięcy zanim zdałam sobie sprawę, z czym mam do czynienia. Na moje samopoczucie wpływ miał szereg różnych czynników, które w pewnym okresie mojej lektorskiej kariery skumulowały się i zaczęły mi wyjątkowo doskwierać. Do najważniejszych na pewno należały godziny pracy (zajęcia prowadziłam do 21, a powrót do domu zajmował mi godzinę), dojazdy do klientów, którzy rozsiani byli praktycznie po całej Warszawie, praca w weekendy, czas spędzony w środkach komunikacji miejskiej, słabe zarobki mimo ogromu pracy, jaką wkładałam w przygotowywanie zajęć, stresująca atmosfera panująca w jednej ze szkół, dla której wówczas pracowałam oraz problematyczni, roszczeniowi słuchacze. Wszystko to spowodowało, że po zakończeniu roku szkolnego zawiesiłam działalność i postanowiłam dać sobie chwilę oddechu i zastanowić nad dalszą ścieżką kariery. Ostatecznie po dość długiej przerwie i bądź co bądź odpoczynku od uczenia zdecydowałam się na poprowadzenie kursu dla jednej ze szkół językowych i na nowo odkryłam w sobie pasję do zawodu. Teraz, bogatsza o tamte doświadczenia, bardzo uważam na to, aby nie popełnić błędów, które sprawiły, że z coraz mniejszym zapałem prowadziłam lekcje.
Co więc zmieniłam, aby codziennie czuć satysfakcję z tego, co robię? Jak udaje mi się zachować entuzjazm i przekazywać go moim słuchaczom podczas zajęć? Dlaczego uczucie zniechęcenia jest mi obce?
Pilnuję, żeby mieć czas dla siebie każdego dnia
To zdecydowanie pierwszy punkt na mojej liście. W ciągu dnia staram się znaleźć czas na relaks z kubkiem herbaty i książką. Niestety mimo wszystko bardzo często przyłapuję się na tym, że moje myśli tak czy siak krążą wokół zaplanowanych lekcji czy bloga, ale mimo to staram się wygospodarować np. godzinę wyłącznie na aktywności nie związane z uczeniem. Ostatnio jest to przeważnie siłownia, czytanie lub spacer.
Planuję wszystkie lekcje z wyprzedzeniem
W porównaniu z poprzednimi latami jestem dużo bardziej zorganizowana. Nie znoszę nie być w 100% przygotowana do zajęć i drukowania czy kopiowania materiałów na ostatnią chwilę. Oczywiście wraz ze zdobywaniem doświadczenia przychodzi również łatwość w żonglowaniu materiałami oraz wymyślaniu lekcji na poczekaniu, jednak staram się tego unikać. Dzięki temu każdą moją lekcję zaczynam na luzie i bez stresowania się, że np. coś mi podczas lekcji nie wypali, bo nie zdążyłam ogarnąć materiałów.
Planuję urlop dwa razy do roku
Jeden dłuższy, dwutygodniowy i jeden krótszy. W miarę możliwości w międzyczasie staram się również wyjeżdżać gdzieś na weekend, aby naładować baterie, ponieważ zmiana otoczenia wpływa na mnie wyjątkowo korzystnie.
Zrezygnowałam z pracy w weekendy
Moje samopoczucie zmieniło się nie do poznania, kiedy w zeszłym roku postanowiłam zrezygnować z pracy w soboty. Kiedyś nie wiedziałam jak to jest nie uczyć w sobotę – teraz nie wyobrażam sobie, żebym kiedykolwiek miała do tego wrócić:) Mimo ciągłych pytań o zajęcia w weekendy, konsekwentnie odmawiam wszystkim zainteresowanym i dwa dni w tygodniu przeznaczam tylko dla siebie.
Stawiam na rozwój zawodowy
Tak już mam, że ciągle czuję wewnętrzną potrzebę samodoskonalenia i rozwoju. Uważam, że języka obcego uczymy się całe życie i dyplom wyższej uczelni nie zwalnia nas – nauczycieli z obowiązku ustawicznego kształcenia się w tej dziedzinie. W zeszłym roku skończyłam studia podyplomowe w zakresie Business English oraz zdałam certyfikat LCCI, którego brakowało mi do kolekcji;) Większość książek, po które sięgam są w języku angielskim, staram się, aby na mojej półce nie zabrakło również pozycji ściśle traktujących o metodyce nauczania. Prenumeruję magazyn The Teacher, aby być na bieżąco z nowinkami z naszej branży. Dzięki temu wszystkiemu mam poczucie, że nie stoję w miejscu i wciąż odkrywam w sobie nowe pasje.
Rezygnuję ze współpracy, która mi nie odpowiada
Od czasu do czasu, jak zapewne każdemu z Was, trafia mi się tzw. trudny uczeń, z którym współpraca jakoś nie chce się układać. Jeżeli praca nie przynosi oczekiwanych rezultatów, decyduję się na zakończenie współpracy, co oszczędza mi zwykle wiele nerwów i stresujących sytuacji. Kiedyś zupełnie by mi to do głowy nie przyszło i raczej czekałabym aż słuchacz sam zrezygnuje. Teraz – moje dobre samopoczucie i komfort pracy są dla mnie ważniejsze, zwłaszcza jeśli ktoś ewidentnie tego nie szanuje. Więcej o tym problemie pisałam w tym wpisie.
Piszę bloga, aby usystematyzować swoją wiedzę
Pisanie bloga jest dla mnie kolejnym sposobem na to, aby nie popaść w rutynę. Staram się poświęcać pisaniu i edycji tekstów mniej więcej jeden dzień w tygodniu. Codziennie szukam też inspiracji na fanpage’a na Facebooku oraz Instagram, co również działa na mnie niezwykle motywująco, zwłaszcza kiedy widzę pozytywny odzew wśród czytelników.
Czytam blogi innych lektorów
Jest nas w sieci naprawdę sporo, a nowych lektorów dzielących się swoim doświadczeniem wciąż przybywa, co bardzo mnie cieszy! Nierzadko korzystam z wiedzy czy porad innych lektorów – czasem wystarczy przeczytać czyjś wpis, aby spojrzeć na swój warsztat lektorski z innej perspektywy., dopracować pewne elementy, które być może dałoby się poprawić. Dlatego staram się regularnie zaglądać na blogi m.in. Angielska Herbata, Mów do Mnie, Authentic Teaching, English with Ann, AngielskiC2, Gettin English i inne.
Wybaczam sobie drobne potknięcia
Zawsze staram się, aby moje zajęcia były profesjonalne i starannie przygotowane. Jednak, kiedy zdarzy mi się czegoś nie dopracować, zamiast w duchu się kajać podchodzę do sytuacji bardziej na luzie. Lektor też człowiek i czasem może spóźnić się na zajęcia, zapomnieć materiałów czy zwyczajnie mieć gorszy dzień. Jeżeli coś mi nie wyjdzie, to nie rozpamiętuję tego w nieskończoność i idę dalej.
Małe przyjemności w ciągu dnia sprawiają mi radość
Cieszą mnie małe rzeczy i staram się doceniać chwile spędzone w sposób, który lubię najbardziej. Brzmi bardzo banalnie, ale tak właśnie jest. Kawa w środku dnia z przyjaciółką, lunch w miłej knajpce na mojej ukochanej Saskiej Kępie w Warszawie, przejażdżka rowerem, czy wieczorny trening na siłowni ładują moje baterie na kolejny dzień.
Powyższa lista sprawia, że wiem dokąd zmierzam i wiem jak pokierować swoim rozwojem osobistym i zawodowym, aby osiągnąć wyznaczone przez siebie cele. Nie twierdzę, że są to jakieś wyjątkowo odkrywcze strategie, ale w moim przypadku się sprawdzają i pomagają mi wstawać codziennie rano z poczuciem satysfakcji i energią do działania. Czego i Wam niezmiennie i z całego serca życzę:)
Ciekawa jestem jakie są wasze sposoby na to, aby walczyć z wypaleniem? Jeśli znaleźliście się kiedyś w podobnej sytuacji i chcielibyście podzielić się swoim doświadczeniem, to zapraszam do zostawienia komentarza na dole.