Dlaczego nie mogę uczyć każdego
Do poruszenia dzisiejszego tematu na blogu zainspirowała mnie (nie pierwszy raz zresztą) dyskusja, jaka wywiązała się któregoś dnia na jednej z grup dla nauczycieli na Facebooku. Pewna lektorka zastanawiała się wówczas, czy powinna przyjmować ofertę współpracy od potencjalnego słuchacza, która nie pasowała jej ze względu na termin i nie była pewna, w jaki sposób i czy w ogóle powinna odmawiać w takiej sytuacji, jeśli teoretycznie miała jeszcze wolną godzinę. Pamiętam, że zastanowiło mnie wtedy, dlaczego ktoś miałby w ogóle mieć z tym problem, a potem dotarło do mnie, że przecież jeszcze nie tak dawno sama prawdopodobnie zadałabym na fejsbukowym forum podobne pytanie. Między innymi dlatego postanowiłam poruszyć być może nieco kontrowersyjny temat selekcji słuchaczy i pokazać, w jaki sposób ostrożne dobieranie klientów wychodzi mi tylko na dobre.
Jednocześnie chciałabym, aby ten wpis był swoistego rodzaju okazją do wyjaśnienia dlaczego mój grafik nie należy do wyjątkowo elastycznych i pomoże zrozumieć, dlaczego tak często odmawiam podjęcia współpracy z tymi, którzy zainteresowali się moją ofertą i postanowili do mnie napisać.
Przez ostatnie kilka lat pracy na własny rachunek poprowadziłam dziesiątki kursów indywidualnych, na które składały się setki godzin zajęć. Poznałam mnóstwo ludzi, a co za tym idzie – mnóstwo charakterów. Na początku przyświecał mi tylko jeden cel – maksymalnie zapełnić sobie grafik i dlatego zgadzałam się na podjęcie współpracy z każdym, kto tylko miał na to ochotę i pasował mu proponowany przeze mnie termin. Pracowałam dużo i długo, również w weekendy, (czego obecnie nie potrafię sobie wyobrazić) Co jakiś czas oczywiście dopadało mnie zmęczenie czy znudzenie, ale robiłam swoje i wyciągałam wnioski. Dzięki temu po jakimś czasie zyskałam nie tylko bezcenne doświadczenie, ale również przekonanie o tym, co tak naprawdę najbardziej lubię w mojej pracy, z jakimi osobami najlepiej mi się współpracuje oraz ile mniej więcej godzin muszę pracować, aby być zadowoloną pod względem finansowym i jednocześnie nie czuć czającego się za rogiem wypalenia.
Postanowiłam więc, że w miarę możliwości będę starała się trzymać ustalonych przez siebie zasad i jak do tej pory całkiem nieźle mi to wychodzi. Myślę, że głównie dzięki temu czerpię dużą radość z uczenia, a poczucie spełnienia w pracy towarzyszy mi na co dzień. Jakie to zasady – przeczytacie poniżej. Być może zainspirują one tych z Was, którzy również uczą indywidualnie, do większej specjalizacji i skupieniu się na tych obszarach w nauczaniu, które wychodzą Wam najlepiej i przynoszą najwięcej satysfakcji. Warto!
1. Nie zgadzam się na pracę w weekendy
Nigdy nie ukrywałam, że rezygnacja z pracy w weekendy była jedną z najlepszych decyzji zawodowych, jaką podjęłam i nie robię od tej zasady żadnych wyjątków. Potrzebuję czasu na relaks i regenerację po całym tygodniu lekcji, a także czasu m.in. na research w internecie, poszukiwanie inspiracji do zajęć lub pisanie tekstów na bloga, takich jak ten:) Mimo, że regularnie dostaję pytania o możliwość zajęć w weekendy, konsekwentnie odmawiam.
2. Skupiam się na wyższych poziomach
Każdy lektor ma swoje preferencje jeśli chodzi o poziom zaawansowania, a jeśli mówi, że nie ma, to pewnie nie chce się do tego przyznać;) Kiedyś lubiłam uczyć słuchaczy na różnych poziomach, teraz zdecydowanie preferuję podejmować współpracę z osobami od poziomu Intermediate wzwyż. Ponieważ uwielbiam pracować na materiałach autentycznych staram się, aby większość zajęć, które prowadzę właśnie na nich się skupiała. Im wyższy poziom kursanta, tym większą mam swobodę i wybór takich materiałów. Pomaga mi to również w recyclingowaniu moich gotowych lekcji – większość z nich mogę łatwo dostosować do umiejętności moich słuchaczy, co bardzo oszczędza czas na planowanie zajęć w tygodniu.
3. Nie uczę dzieci
Zupełnie nie wychodzi mi uczenie dzieci i wcale się tego nie wstydzę;) Miałam kiedyś okazję prowadzić jeden czy dwa kursy z maluchami i szybko doszłam do wniosku, że się do tego nie nadaję. Zajęcia z dorosłymi sprawiają mi dużo więcej przyjemności i są ciekawsze pod względem językowym – niekiedy sama się na nich sporo uczę!
4. Współpracuję tylko z osobami, które naprawdę chcą się uczyć
Jeśli już na początku dostaję od potencjalnego słuchacza wiadomość, że chciałby zacząć naukę angielskiego, ale jest tzw. „ciężkim przypadkiem”, nie lubi się uczyć, na pracę domową nie ma czasu, a w ogóle to może poświęcić na zajęcia tylko 45 minut tygodniowo, to z całą pewnością odmówię takiej osobie współpracy nawet mimo luk w grafiku. Nie dlatego, że nie chcę takiej osobie pomóc, tylko dlatego, że na jej miejsce mogę łatwo znaleźć inną, bardziej zmotywowaną, która będzie mogła zapewnić mi ciągłość grafiku.
5. Unikam osób ze słomianym zapałem
Poza kilkoma wyjątkami, mam przeważnie kiepskie doświadczenia z osobami, które wielokrotnie podejmowały próbę nauki zanim trafiły do mnie. Najczęściej motywacji wystarcza im na góra trzy miesiące, a później – kiedy pojawia się, o zgrozo, widmo regularnej nauki – rezygnują lub nawet przepadają bez wieści. Każdy lektor, który znalazł się w takiej sytuacji chociaż raz, doskonale wie jak potrafi być ona frustrująca. Dlatego zanim zdecyduję się na podjęcie współpracy – przeprowadzam z kandydatem szczegółowy wywiad;) Niektórzy mogą stwierdzić, że to przesada, ale ja nauczona doświadczeniem wolę dmuchać na zimne.
6. Staram się uczyć maksymalnie 25 godzin tygodniowo
Znam lektorów, którzy pracują mniej, ale znam też takich którzy pracują dużo, duuużo więcej. Dla mnie taka właśnie liczba godzin w tygodniu jest wystarczająca, aby zachować wysoki poziom lekcji i mieć odpowiednią ilość czasu, aby je przygotować. Próbowałam pracować więcej, ale odbijało się to nie tylko na moim samopoczuciu, ale i jakości zajęć więc zaniechałam dalszych prób i nie żałuję.
7. Ograniczam uczenie wieczorami na rzecz bloga
Odkąd mój blog zaczął się rozwijać, poświęcam na niego coraz więcej czasu. To już prawie jak drugi etat!;) Ponieważ pisanie bloga jest moją ogromną pasją i mam nadzieję, że z czasem będzie już tylko lepiej, to bardzo zależy mi nie tylko na regularnym publikowaniu treści, ale również na wszystkich działaniach w social media, które wiążą się z prowadzeniem bloga. Jestem aktywna na Facebooku, Instagramie, szybko odpisuję na prywatne wiadomości. Każda z tych czynności zabiera mnóstwo czasu i na początku tego roku doszłam do wniosku, że nie dam rady łączyć jednego i drugiego pracując codziennie do 20:00 lub dłużej. Dlatego konsekwentne odmawiam prowadzenia zajęć po 19:00 mimo że kiedyś o tej porze to ja się dopiero rozkręcałam:)
Mam wrażenie, że od kiedy trzymam się wymienionych powyżej zasad, dużo lepiej mi się pracuje i czuję większą satysfakcję na co dzień. Jak widzicie, ograniczenia w grafiku nie wynikają u mnie z lenistwa, ale są podyktowane wieloma innymi czynnikami, które w swojej pracy muszę brać pod uwagę, aby cała ta machina zwana Trenerem Języka Angielskiego mogła się rozwijać i regularnie pomagać innym w nauce.
Blog oraz fanpage dały mi niesamowitą możliwość wyróżnienia się z tłumu i dzięki temu dostaję dużo więcej zapytań niż jestem w stanie zrealizować. Korzystam z tego przywileju i cieszę się, że mogę w miarę swobodnie dobierać sobie osoby do współpracy bez obaw, że w przypadku niepowodzenia zostanę na lodzie z niezadowolonym klientem i dziurą w grafiku. Jest mi przykro, jeśli muszę odmówić kolejnej osobie, ale póki ktoś nie wymyśli sposobu na klonowanie lektorów angielskiego – tak to będzie wyglądało:(
Jestem bardzo ciekawa jak to wygląda w przypadku tych z Was, którzy również uczą na co dzień. Macie jakieś zasady, którymi kierujecie się przy wyborze słuchaczy, a może wręcz przeciwnie – nie prowadzicie żadnej selekcji?