Lektor ma dość, czyli dlaczego czasem warto powiedzieć „NIE”
Do dzisiejszego wpisu zainspirowała mnie dyskusja, która ostatnio pojawiła się w grupie „Nauczyciele Angielskiego” na Facebooku, gdzie regularnie zaglądam. Dyskusja, do której z minuty na minutę dołączali kolejni nauczyciele, a komentarzy przybywało równie szybko dotyczyła pytania jednej z lektorek o to, w jaki sposób zakończyć współpracę ze słuchaczem indywidualnym, który notorycznie odwołuje zajęcia. Owa lektorka dała również upust swojej frustracji (skądinąd zrozumiałej) zastanawiając się nad sposobem, który słuchaczowi dobitnie uświadomi, że jego postępowanie jest co najmniej nie w porządku i który, jak się wyraziła, „pójdzie mu w pięty”. Opinie były bardzo różne – od takich, które popierały lektorkę i jej chęć natychmiastowego zakończenia współpracy, po takie, które namawiały do polubownego załatwienia sprawy i wstrzymania się z decyzją w obawie, że niezadowolony słuchacz mógłby w dłuższej perspektywie jedynie zaszkodzić nauczycielowi. Niestety wszyscy dobrze wiemy jak działa tzw. czarny PR i jakie mogą być tego konsekwencje, zwłaszcza w naszym zawodzie. Wszystkie komentarze śledziłam na bieżąco z wielkim zainteresowaniem i nawet dorzuciłam tu i ówdzie swoje przysłowiowe 3 grosze, ale m. in. dlatego, że prowadzę tego bloga i mogę swobodnie się w tej mojej przestrzeni wypowiadać, pozwolę sobie skorzystać z okazji i szerzej skomentować tą sytuację.
Problem, który mam na myśli, a który bezpośrednio obrazuje to, co miałam okazję przeczytać na Facebooku dotyczy pewnej tendencji w naszym zawodzie, którą obserwuję już od jakiegoś czasu, a która bardzo mi się nie podoba. Chodzi mi tu o przeświadczenie, że lektor jest niejako „skazany” na prowadzenie zajęć indywidualnych czy też korepetycji ze słuchaczami, którzy mu nie odpowiadają. Niektórzy lektorzy w obawie przed złymi opiniami czy obniżeniem zarobków boją się podjąć decyzję o rezygnacji z prowadzenia zajęć z daną osobą, która sprawia im problemy. W rezultacie czytam później posty sfrustrowanych lektorów, którzy nijak nie potrafią „uwolnić się” od słuchaczy, którzy naukę angielskiego mają w głębokim poważaniu, a kolejne spotkania tylko ten fakt potwierdzają. A tacy uczniowie się niestety zdarzają i na pewno nie raz się w swojej pracy z nimi spotkaliście. (Przy okazji przypominam, że o niektórych typach trudnych uczniów, z jakimi miałam okazję współpracować pisałam już trochę w tym poście.)
Chciałabym więc już na samym początku zaznaczyć, że moim zdaniem każdy lektor ma prawo, zakończyć współpracę ze słuchaczem w każdym momencie pod warunkiem, że ta współpraca nie przynosi efektów i nie spełnia podstawowych kryteriów, jakimi rządzą się dobrze prowadzone zajęcia z języka obcego. Aby współpraca przebiegała owocnie, to po stronie lektora powinno leżeć m.in. motywowanie do pracy, zaangażowanie, przygotowanie do zajęć zarówno merytoryczne, jak i praktyczne, dbanie o miłą, bezstresową atmosferę itd. Sporo tego, ale bez współpracy ze strony ucznia takie zajęcia, nawet rewelacyjnie zaplanowane i przeprowadzone i tak nie będą miały większego sensu.
A ze strony słuchacza (przynajmniej ja) oczekuję przede wszystkim.:
a) regularnych spotkań, zgodnych z zaplanowanym harmonogramem
b) szacunku wobec mnie, mojego czasu oraz moich metod nauczania
c) stosowanie się do wybranych przeze mnie sposobów nauki
d) odrabianie pracy domowej (patrz punkt dot. szacunku)
e) zaangażowania podczas zajęć
f) punktualności
Oczywiście, że nigdy nie jest tak, że każdego swojego słuchacza biorę pod lupę i oceniam czy aby na pewno stosuje się do tych kryteriów, a jeśli tego nie robi to po prostu kończę współpracę. To nigdy nie jest takie proste – zrozumie mnie w tym momencie każdy z Was, kto kiedykolwiek musiał zrezygnować z zajęć z kimś, kogo uczył dłuższy czas. Niemniej powyższa lista jest dla mnie pewnego rodzaju wyznacznikiem i wiem, że jeśli niektóre z punktów są (regularnie!) ignorowane, to jest to dla mnie sygnał ostrzegawczy. Ponieważ uczę wyłącznie dorosłych, najczęstszymi problemami, z jakimi się stykam są: częste odwoływania, brak czasu na naukę oraz nieodrabianie pracy domowej. Co wtedy robię? Zaczynam przede wszystkim od spokojnej rozmowy i staram się wyjaśnić dlaczego dany stan rzeczy mi przeszkadza i jak negatywny wpływ może mieć na postępy w nauce. Podkreślam rolę regularności w nauce i że praca domowa to nie przykry obowiązek, a sposób na pozostanie w kontakcie z językiem poza zajęciami. Jeśli chodzi o odwołania zajęć, to tu sprawa jest prosta – odsyłam moich słuchaczy do regulaminu, gdzie czarno na białym istnieje zapis, że zajęcia odwołane na ostatnią chwilę są pełnopłatne, a przy zbyt dużej ilości odwołań w miesiącu zastrzegam sobie prawo do rozwiązania współpracy. (Więcej o tym, jak stworzyć dobry regulamin indywidualnych zajęć znajdziecie w tym wpisie.)
Jeżeli rozmowa nie skutkuje, sytuacja się nie zmienia lub pogarsza, a ja widzę, że dalsze prowadzenie zajęć w obecnej formie nie ma sensu – otwarcie mówię o tym kursantowi. Nie owijam w bawełnę i jestem raczej przeciwna wymyślaniu nieprawdziwych powodów, nie wykręcam się też brakiem czasu i nie chcę też, żeby komuś „poszło w piety”. Mówię jak jest, a jak być powinno. Jednocześnie staram się słuchacza zapewnić, że w każdej chwili może wrócić na zajęcia, kiedy będzie miał więcej czasu/motywacji/zapału i mój grafik na to pozwoli. W większości przypadków słuchacz dochodzi do podobnych wniosków i…rezygnuje z zajęć. Najczęściej też nigdy już na nie nie wraca, ale absolutnie nie biorę tego do siebie.
Zdaję sobie sprawę z tego, że posiadając działalność gospodarczą i ponosząc comiesięczne koszty jakie się z tym wiążą, każdy słuchacz jest na wagę złota. Nie zgadzam się jednak na uczenie osób, które mają niewłaściwe podejście do nauki. Do każdego kolejnego słuchacza podchodzę indywidualnie: zapewniam dostosowany do potrzeb program nauczania, wytaczam kierunek nauki, przygotowuje zajęcia i gromadzę materiały ukierunkowane na rozwój językowy konkretnej osoby. Angażuję się w 100% i zawsze zależy mi na tym, aby dana osoba osiągnęła z moją pomocą swój upragniony cel. Nie widzę powodu, dla którego nie powinnam oczekiwać tego samego od drugiej strony. Moim zdaniem trener czy lektor języka obcego jest osobą, która przede wszystkim wyznacza kierunek nauki, motywuje i sprawuje niejako opiekę językową nad słuchaczem dając mu jednocześnie narzędzia do tego, aby mógł się również uczyć samodzielnie. Nie do mnie należy zmuszanie kogokolwiek do nauki, ani tym bardziej ustawiczne przekonywanie do korzyści płynących ze znajomości języka obcego. Jeżeli zdarzy się tak, że ktoś te narzędzia ignoruje notorycznie, a ja czuje, że moja ciężka praca idzie na marne – wtedy nie pozostaje nic innego, jak powiedzieć sobie „do widzenia” bez zbędnych sentymentów.
Podsumowując, myślę, że lektor ma pełne prawo wyboru na każdym etapie prowadzenia zajęć – dokładnie tak jak słuchacz może w każdej chwili odwrócić się na pięcie i przestać przychodzić na lekcje, tak i lektor może zrezygnować z uczenia kogoś, kto jego zajęć nie szanuje. I wierzcie mi, lepiej to zrobić wcześniej niż później. Dlaczego? Żeby nie marnować swojego czasu, energii, zapału, żeby niepotrzebnie się nie frustrować i nie denerwować i żeby tą energię którą tracimy na jednego uciążliwego słuchacza wykorzystać na zajęciach z tymi, którym autentycznie zależy. Być może brzmi to dosadnie, ale nauczona doświadczeniem wiem, że dla mnie osobiście bardziej liczy się współpraca, która przynosi efekty i jednocześnie sprawia mi przyjemność, niż dobrze płatne zajęcia z kimś, kto ich nie szanuje.
A jakie są wasze odczucia w tym temacie? Zdarzają się Wam czasem trudni słuchacze? Co robicie, kiedy dochodzicie do wniosku, że dalsza współpraca nie ma sensu?